sobota, 21 lutego 2015

Przeziębienie malucha? - z ziołami nie takie straszne

Zioła napotne i na odporność
No tak, dorośli wzmacniają się nalewkami z korzenia jeżówki, podczas gdy dzieci… Z dziećmi, jak zwykle, jest problem. Szczególnie, gdy z przedszkola lub szkoły, zamiast uśmiechu, radości i dobrego humoru przynosi do domu kaszel, katar i gorączkę. Taki przeziębiony, mały człowieczek, męczy się nie gorzej niż rodzice: boli go głowa, nie może swobodnie oddychać, nie ma siły na zabawę, a wszystko wokół wydaje się go drażnić. Babcine sposoby często tu zawodzą: czosnku takiemu maluszkowi się nie poda - bo za ostry. Syrop z cebuli - ohyda. Cytryna - kwaśna, poza tym już zbyt wiele nie pomoże.  Zaś alkohol - tylko do smarowania stópek przed snem na rozgrzanie. Pozostają jeszcze środki farmakologiczne, ale wielu rodziców sięga po nie bardzo niechętnie i wyłącznie w ostateczności.

Dlatego o tej porze roku szczególnie często otrzymujemy telefony z pytaniami, czy zioła można stosować u dzieci, a jeśli tak - jakie konkretnie produkty mogą wesprzeć maluchy w walce z przeziębieniem. I temu właśnie tematowi poświęcimy dzisiejszy wpis. Ale zanim przejdziemy do meritum, przypominamy o żelaznej zasadzie odpowiedzialnych opiekunów: jeśli niepokojące objawy chorobowe utrzymują się dłużej niż trzy dni, w każdym wypadku, bezapelacyjnie i obligatoryjnie należy zasięgnąć porady lekarza!!!

Gorączka
Gotowa mieszanka na gorączkę
Rozpalone policzki, błyszczące oczy, przyspieszony oddech i przelewanie się przez ręce... Zanim gorączka osiągnie poziom, gdy niezbędny stanie się paracetamol albo ibuprom, można spróbować obniżyć ją w naturalny sposób. Głównymi dwoma ziołami zawierającymi duże ilości bardzo skutecznych w takich wypadkach salicylanów są kora wierzby białej i kwiat wiązówki błotnej. Znalazłam w sieci portale zachęcające do ich stosowania u dzieci, jednak sama byłabym w tym względzie dość ostrożna. Salicylany są związkami działającymi podobnie do aspiryny, która u najmłodszych dzieci uważana jest za czynnik korelujący z występowaniem bardzo niebezpiecznej choroby, tzw. zespołu Reya. Dlatego dmuchając na zimne lepiej skupić się na podaniu niewywołującego skutków ubocznych naparu przygotowanego z kwiatu lipy, owoców porzeczek, aronii, berberysu (i/lub rokitnika), malin oraz kwiatów czarnego bzu. Zestawione razem tworzą rozgrzewającą mieszankę zbijającą podwyższoną temperaturę. Wystarczy wymieszać wszystkie składniki w równych proporcjach.

Herbatka lipowo-owocowa
Bardzo smaczną i chętnie pitą przez najmłodszych jest również herbatka rozgrzewająco-napotna złożona z kwiatu lipy, rozdrobnionego owocu dzikiej róży i suszonych owoców malin,  wymieszanych w proporcjach 2:1:1. Posłodzona miodem i podana przed wystygnięciem (jeszcze ciepła) naprawdę wyśmienicie poprawia samopoczucie i przyspiesza walkę z chorobą.


Kaszel

Zioła na kaszel
Kilka lat temu media zaszczepiły w powszechnej świadomości rodziców takie określenia jak kaszel suchy i mokry, choć wbrew pozorom chodzi o dokładnie ten sam objaw choroby, czyli efekt podrażnienia zakończeń nerwowych w błonach śluzowych górnych i dolnych dróg oddechowych. Pojęcie "suchy" i "mokry" zależy wyłącznie od ilości odkrztuszanej wydzieliny, ale i jeden, i drugi są równie męczące dla chorego i jego otoczenia. Teoretycznie kaszlu nie powinno się go zwalczać - służy bowiem do udrażniania dróg oddechowych i "oczyszczania" ich z zalegającego śluzu, co ułatwia oddychanie. Można się jednak postarać, aby cały proces przebiegał szybciej, łatwiej i bardziej efektywnie, a tym samym łagodniej dla dziecka.

Gotowa mieszanka na kaszel
W zależności od celu, jaki chcieliby osiągnąć rodzice, można przygotować mieszanki typowo przeciwkaszlowe, bądź tylko ułatwiające wykrztuszanie.
Przeciwkaszlowo działać będą takie zioła jak liść babki lancetowatej, ziele fiołka trójbarwnego, owoc kopru włoskiego, liść podbiału oraz ziele tymianku. Wystarczy wymieszać je w równych proporcjach i potem jedną kopiastą łyżeczkę takiej mieszanki zalać 200 ml przegotowanej wody o temperaturze 96 st.C., po czym pozostawić do zaparzenia pod przykryciem przez co najmniej kwadrans. Dokładnie tak samo przygotowuje się mieszanką ułatwiającą wykrztuszanie, ale złożoną z korzenia prawoślazu, liścia babki lancetowatej, kwiatu czarnego bzu, kwiatu dziewanny, liści podbiału, pączków sosny, ziela tymianku i ziela macierzanki.

Napar wykrztuśny
Powyższe zioła mogą być bezpiecznie stosowane u dzieci i stanowią składnik wielu popularnych syropów stanowiących suplement diety, reklamowanych w polskiej telewizji jako najzdrowszy i najbardziej naturalny produkt idealny nawet dla niemowląt. Tyle tylko, że te apteczne specyfiki, dostępne bez recepty, wzbogacone są takimi cudownymi ulepszaczami jak np. benzoesan sodu (konserwant przedłużający okres dopuszczalności do spożycia), aromat malinowy (!) (pewnie idealny w zastępstwie wyciągu z prawdziwych owoców), kwas fosforowy (jako regulator kwasowości), fosforan kodeiny (łatwo wchłaniana z poziomu przewodu pokarmowego forma substancji opioidowej wpływającej na ośrodkowy układ nerwowy, stosowana do powstrzymywania odruchu kaszlowego), etanol 96% (no comment)...


Poważnie - poczytajcie etykiety.


Napary ziołowe przygotowane samodzielnie w domu dają gwarancję a) świeżości; b) braku niepożądanych substancji; c) skuteczności równej suplementom diety z apteki.


Próbujemy
Nie jest złe...
Właściwie to jest pyszne!
I druga porcja - przed spaniem
















Katar

Walka z katarem przypomina walkę z wiatrakami. Jakże prawdziwe okazuje się powiedzenie, że katar leczony trwa tydzień, a nieleczony - aż 7 dni. Ale już sama obecność wydzieliny powinna być postrzegana pozytywnie - jest symptomem walki, jaką organizm prowadzi z drobnoustrojami. Niestety niewiele jest ziół, które łagodzą nieżyt górnych dróg oddechowych. Najlepiej sprawdza się połączenie kwiatów bzu czarnego, ziela fiołka trójbarwnego, ziela hyzopu, owoców kopru włoskiego, pączków sosny i ziela tymianku.  Nieocenione  natomiast okazują się inhalacje.

Można stosować ziołowe maści apteczne, plasterki naklejane na piżamki tak usilnie reklamowane w telewizji czy olejki eteryczne dodawane do nawilżaczy powietrza, można też zastąpić je środkami naturalnymi. Nie ukrywajmy - substancje zapachowe udrożniające drogi oddechowe będą w nich występować w nieco mniejszym stężeniu, ale z pewnością ograniczą do minimum ryzyko podrażnień błon śluzowych. I tak przed planowaną kąpielą chorego malucha proponuję przygotować dość esencjonalny napar z ziela tymianku, macierzanki, rumianku i szałwii lekarskiej. Wystarczy wymieszać ze sobą po 1 kopiastej łyżce każdego surowca, po czym wsypać mieszankę do płóciennego woreczka (bądź wysypać na gęste sitko), woreczek (sitko) włożyć do naczynia, zalać niewielką ilością wrzącej wody i pozostawić pod przykryciem do zaparzenia na kwadrans. Następnie usunąć zioła, a parujący, esencjonalny napar wlać do wanny wypełnionej ciepłą wodą.

Tylko trzeba pamiętać, że jeśli dziecko gorączkuje, sama kąpiel powinna trwać tylko kilka minut, a woda w żadnym wypadku nie powinna być gorąca - raczej ciepła. Natomiast jeśli dziecko nie ma gorączki, a jedynie wstępne objawy nadchodzącego przeziębienia, można je nieco w takiej pachnącej wodzie wygrzać, ale też nie dłużej, niż przez 10-15 minut.


I na zakończenie naszych wywodów jeszcze garść uniwersalnych porad:

Miód - doskonały dodatek do naparów na przeziębienie
- jeśli dziecko marudzi przy podawaniu ziołowego naparu, zawsze, bez szkody dla leczniczych właściwości wyekstrahowanych związków, można go posłodzić naturalnym miodem lub naturalnym sokiem z malin;

- nieśmiertelną i pyszną miksturą łagodzącą podrażnienia gardła jest naturalny miód zmieszany z sokiem z cytryny, podawany regularnie co kilkanaście minut po ociupince na końcówce łyżeczki do herbaty. Doprawiony odrobiną przeciśniętego przez praskę czosnku okazuje się jeszcze skuteczniejszy;

- jeśli dziecko wykazuje pozytywne nastawienie do niecodziennych smaków, można pokusić się o przyrządzenie syropu cebulowo-czosnkowego. Jedną cebulę i pół główki czosnku obrać i bardzo drobno posiekać. W słoiczku układać kolejno warstwami: cebulę, czosnek, miód. Słoiczek zakręcić i odstawić w ciepłe miejsce. Po kilku godzinach na dnie naczynia powinna już zebrać się pierwsza porcja mega zdrowego i odżywczego, choć nie oszukujmy się - raczej okropnego w smaku - syropu. U nas w domu próba podania syropu skończyła się pluciem, ale może Państwo będziecie mieli więcej szczęścia :-)




środa, 4 lutego 2015

Nareszcie słońce!


Puszcza Białowieska luty 2015
Pierwszy dzień lutego był zarazem pierwszym dniem roku 2015, gdy nad Puszczą Białowieską na dłużej (czyli na więcej niż kilka minut) rozbłysło słońce. Patrząc za okno i widząc wesoło skaczące po drzewach sikorki, słysząc ich wesołe ćwierkania charakterystyczne dla rozpoczynającej się właśnie pory godowej, mimo powiewów wciąż jeszcze chłodnego wiatru zdecydowaliśmy się na dłuższy spacer po lesie.

Puszcza Białowieska luty 2015
Tegoroczna zima, podobnie jak w ubiegła, zasługuje na miano szczególnie łagodnej. Temperatury poniżej zera odnotowuje się prawie wyłącznie w nocy, a z niespotykanie skąpej pokrywy śniegowej nie zostało już prawie nic - jedynie w zagłębieniach terenu, gdzie nie docierają promienie słoneczne, dopatrzeć się można resztek zbitego, twardego śniegu, który z białym puchem nie ma już nic wspólnego. Lecz mimo że puszcza cały czas pozostaje zmrożona: oczka wodne i bagna skute są lodem, a piaszczyste leśne dukty - twarde niczym skała, na upartego dostrzec można już pierwsze oznaki wiosny. I to dość niezwykłe: dywan utkany z na wpół zgniłych liści opadłych z drzew na jesieni tu i ówdzie przebijają już pierwsze zielone listki…poziomek.

Raniuszki - przedstawiciele populacji północnej
W drodze powrotnej udało nam się również spotkać parę raniuszków zwyczajnych. Tuż przed nosem przeleciały nam dwie maleńkie, białe, puchate kulki, za którymi ciągnęły się podejrzanie długie, czarne ogony. Dzięki temu, że zainteresowały się cienkimi gałązkami rosnących nieopodal krzewów (ptaszki szukają przyklejonych do nich smakołyków, czyli pozostawionych na zimę jaj owadów i poczwarek), udało nam się zrobić im zdjęcie. Może nie najlepszej jakości, ale czujemy się usprawiedliwieni - raniuszki to jedne z najmniejszych ptaków zamieszkujących Puszczę Białowieską. Mierzą ok. 6 cm długości, czyli mniej, niż i tak drobne wróbelki i ważą zaledwie 7-9 gramów - tyle, co jedna łyżeczka do herbaty jednej z naszych mieszanek przyprawowych. Dlatego na co dzień bardzo trudno je dostrzec - raniuszek potrafi skutecznie ukryć się nawet za najmniejszym liściem. Przy tym ptaszki te należą do bardzo ruchliwych - wciąż przemieszczają się w poszukiwaniu pożywienia.

Raniuszek zwyczajny
Raniuszek zwyczajny
Raniuszki większość roku spędzają w stadach złożonych z kilkunastu osobników, z których tylko wybrane pod koniec zimy łączą się w pary, by na przełomie kwietnia i maja złożyć jaja. Właśnie taką parę mogliśmy podziwiać. Oba ptaki należały do tzw. populacji północnej, czyli podgatunku wyróżniającego się jednolicie białym upierzeniem główki, pozbawionym brunatno-brązowych pręg przebiegających od dziobów, ponad brwiami aż po grzbiet (co nadaje łebkom raniuszków z podgatunku południowego ciemne zabarwienie). Już niedługo rozpoczną budowę wiszącego gniazda, które docelowo składać będzie się z ponad 2 tysięcy elementów: gałązek mchów, łyka, kory, puchu i pierza zebranych z okolicy (przy czym wyplataniem zajmuje się wyłącznie samica, podczas gdy samiec będzie jej dostarczał materiałów). I w gnieździe tym, gdzieś pod koniec kwietnia, te niepozorne ptaki złożą nawet do 12 jaj, z których wyklute pisklęta dokarmiać będzie… cała  raniuszkowa wspólnota - bracia i siostry rodziców, a nawet dalsi krewni i sąsiedzi, którzy z różnych powodów sami nie dochowali się w danym roku potomstwa. By na jesieni stworzyć wesołe stadko białych, puchatych kulek, przemieszczających się z szybkością światła od jednego drzewa na drugie.


Choć raniuszki nie należą do gatunków w jakiś sposób zagrożonych, w Polsce są tak rzadko spotykane, że podlegają prawnej ochronie.



niedziela, 1 lutego 2015

Purpurowy zastrzyk odporności

Właśnie znajdujemy się w samym środku sezonu grypowego. W tym roku lekarze spodziewają się szczególnie wielu przypadków - z jednej strony rozprzestrzenianiu wirusów sprzyjają dość wysokie jak na tę porę roku temperatury, z drugiej zaś promowana od kilkunastu lat szczepionka przeciw tej chorobie wciąż wzbudza wiele kontrowersji i cieszy się nikłym stopniem zaufania społecznego. Negatywne nastroje podsycają również doniesienia prasowe, np. informacje z Włoch, jakoby jesienne szczepienia przeciwgrypowe prowadzone w grupie seniorów spowodowały znaczący wzrost śmiertelności wśród osób powyżej 75 r.ż., którym podano preparat. I choć władze oficjalnie zaprzeczają, że wyższa liczba zgonów miała jakikolwiek związek z zastrzykiem, liczba sceptyków rośnie.

Kwitnąca jeżówka purpurowa
Stajemy tym samym przed dylematem: czy lepiej zrezygnować ze szczepienia i zaryzykować ewentualne zachorowanie i późniejsze powikłania, czy może zaryzykować zastrzyk (który nie musi okazać się 100% skuteczny) i również możliwe, choć już innego typu, powikłania? I tak źle, i tak niedobrze. Niezależnie jednak od tego, jaką decyzję ostatecznie podejmiemy, warto postawić na jeszcze jedno rozwiązanie: prewencję. A prócz ciepłego swetra, czapki i szalika warto również skorzystać z możliwości, jakie daje nam sama matka natura. I zanim dopadnie nas wredne choróbsko - wzmocnić nasz system odpornościowy, by skuteczniej chronił nas przed atakiem wirusów i bakterii.

Istnieją tysiące "babcinych" sposobów, które mają gwarantować pełnię zdrowie i sił witalnych przez całą zimę. Zaleca się późną jesienią wypić dwie butelki tranu, zimą raz dziennie przyjmować 20 ml spirytusu z dodatkiem łyżeczki miodu, nie stronić od cebuli i czosnku, do herbaty dodawać duże ilości cytryny. I wszystkie te sposoby są w miarę skuteczne, ale zdaniem jednego z naszych stałych klientów istnieje jeszcze jeden cudowny środek, mało znany i (niesłusznie) niedoceniany, a działający dużo lepiej niż wymienione. A jest to nalewka z korzenia jeżówki purpurowej.

Kwitnąca Echinacea purpurea
Jeżówkę purpurową (Echinacea purpurea) z pewnością wszyscy znają - to bardzo rozpowszechniona roślina rabatowa wyróżniająca się kwiatami o intensywnie różowo-fioletowej barwie. Do Europy przywędrowała z Ameryki Północnej, gdzie od setek lat stanowiła jeden z surowców zielarskich często wykorzystywanych w tradycyjnej medycynie Indian. Używano jej przede wszystkim do leczenia infekcji i przeziębień, jak również zmniejszania takich uciążliwych i nieprzyjemnych dolegliwości jak bóle zęba czy owrzodzenia naskórka. Powracający z wypraw do Nowego Świata żeglarze przywozili ze sobą sadzonki tych pięknych kwiatów, a jednocześnie opis sposobów jego zastosowania w lecznictwie. Korzeń jeżówki, zbierany i preparowany na jesieni, szybko wpisany został na listę ziół używanych przez mnichów i zakonników na Starym Kontynencie. Niestety, wraz z upływem czasu, stopniowo zapomniano o jego cudownych właściwościach, i dopiero współcześnie "odkrywa się" je na nowo.

Korzeń jeżówki purpurowej
Mimo licznych badań nie udało się jeszcze dokładnie wyjaśnić wszystkich sekretów mechanizmu działania korzenia jeżówki na ludzki organizm. Z całą pewnością ustalono jedynie, że substancje czynne zawarte w surowcu dezaktywują enzym wydzielany przez bakterie w celu rozpuszczenia cementu międzykomórkowego spajającego warstwę rogową skóry, co umożliwia im przeniknięcie do wnętrza ciała. Jak również aktywizują makrofagi do fagocytozy. Czyli, pisząc po polsku: z jednej strony działają jak "uszczelniacz" zamieniając naszą skórę w barierę nieprzenikalną przed drobnoustroje, a z drugiej - stymulują jeden z typów białych ciałek krwi tworzących ważną część układu immunologicznego do szybszej, wydajniejszej i bardziej efektywnej walki z bakteriami i wirusami, które już zdołały zaatakować organizm. Regularne przyjmowanie preparatów z korzeniem jeżówki wzmacnia zatem system odpornościowy, a jednocześnie doskonale wpływa na wygląd, co tłumaczy, dlaczego wyciągi z jeżówki coraz częściej używane są również w kosmetyce.

Nalewka prawie gotowa!
Przygotowanie nalewki z korzenia jest bardzo proste. Wystarczy 500 ml (czyli jedna butelka) czystej wódki i 100 g surowca. Przy czym nie zaleca się stosowania alkoholu o stężeniu powyżej 50%, bowiem zbyt mocny niszczy substancje czynne zawarte w jeżówce, zamiast je ekstrahować. Korzeń zalewamy alkoholem, naczynie szczelnie korkujemy i odstawiamy w ciemne i chłodne miejsce na 14 dni. Po tym czasie odcedzamy (filtrujemy) i zlewamy nalewkę do czystej butelki. Właściwe dawkowanie to 1 łyżeczka napoju 2-3 razy dziennie.

Zdaniem szanownego Pana Kazimierza, który podzielił się z nami powyższym przepisem na skuteczną walkę z przeziębieniami i grypą, jeżówka purpurowa ma jeszcze tę cudowną cechę, że z powodzeniem uprawiać można ją w przydomowych ogródkach, a nawet skrzynkach balkonowych, gdyż nie jest roślina szczególnie wymagająca. Tym samym przez całe lato stanowi piękna ozdobę i cieszy oczy intensywnymi kolorami, a jednocześnie, wydając kwiaty miododajne, wabi w swoje pobliże liczne pszczoły i barwne motyle.