wtorek, 19 maja 2015

Syrop z kwiatów mniszka

czyli jak zrobić wiosenny syrop wzmacniający odporność dla dzieci.


Ostatnio mało pisałam, ale mam nadzieję, że zostanie mi wybaczone. Co roku początek maja upływa bowiem pod znakiem słońca, ciepłego deszczu, pierwszych burz i … początku sezonu zielarskiego, co wiąże się oczywiście z wytężonym wysiłkiem wkładanym w przygotowanie do zbioru, suszenia i przetwarzania produktów stanowiących koronną część oferty firmy Aromatika.

Zdaję sobie sprawę, że żyjąc na co dzień w mieście ławo jest przeoczyć tej wyjątkowy moment "wybuchu" pełni wiosny. Ale z pewnością nie da się przeoczyć jednej rzeczy, a mianowicie nagłego pokrycia się soczyście zielonych trawników złotymi kwiatami mleczy. I to właśnie kwiatom mniszka lekarskiego, które, (obok kwitnących kasztanów), stanowią chyba najbardziej charakterystyczną oznakę, że wiosna w pełni, chciałabym poświęcić dzisiejszy wpis. Całej roślince (mniszkowi lekarskiemu), niezwykle zresztą pożytecznej z punktu widzenia fitoterapii, choć zapewne przeklętej przez wszystkich dbających o utrzymanie trawników w stanie odchwaszczenia, zadedykuję kiedyś osobny rozdział. Tymczasem jednak skupię się na złotych mleczach i postaram się pokazać, jak z pożytkiem dla całej rodziny wykorzystać te piękne, żółte kwiaty zanim zdążą przekwitnąć i zamienić się w uwielbiane przez dzieci dmuchawce. Przy okazji nieco sobie osłodzimy życie…

Dzisiaj pokażę, jak przygotować słodki, zdrowy syrop / miód z kwiatów mniszka.

Składniki na syrop
Słodki - bo z dużą ilością cukru, jak przystało na syrop. Zdrowy - bo z miododajnych kwiatów (dlatego w niektórych regionach bywa nazywany "miodem" z mniszka), zasobnych w nektar pełen witamin i mikroelementów. Nie będę się tutaj rozwodzić na temat poszczególnych substancji składowych, ale zainteresowanych odsyłam do dalszej lektury - ilość dobroczynnie i prozdrowotnie działających związków obecnych w kwiatach mniszka wyczerpuje, a nierzadko przewyższa listę sztucznych składników wtłaczanych w tabletki "ekologicznych suplementów diety". Po przetworzeniu, w formie syropu, kwiaty mlecza tworzą łatwo przyswajalny przez organizm, w pełni naturalny środek wzmacniający odporność, działający przeciwbakteryjnie, przeciwwirusowo i delikatnie przeciwbólowo. A co najważniejsze - bezpieczny dla DZIECI. I na Podlasiu, w okolicach Puszczy Białowieskiej, tradycyjnie podawany nawet najmłodszym pociechom przy wszelkich przeziębieniach, zapaleniach gardła, migdałków, oskrzeli, w chorobach płuc oraz przy kaszlu, gorączce i bólu gardła.    

Przepis zakłada:

400 główek kwiatowych
1 litr wody
1 cytryna
1 pomarańcza
1 kg cukru

Jeśli zdecydujemy się przygotować syrop z mniszka, to po pierwsze: powinniśmy się spieszyć. Najlepiej jest bowiem zbierać mlecze w maju i na początku czerwca, ponieważ kwiaty zbierane w pełni i pod koniec lata mogą mieć goryczkę. Po drugie - warto zaplanować wyprawę poza teren zabudowany, a przynajmniej na łąkę oddaloną od dróg szybkiego ruchu, żeby zbierane ziółko zawierało jak najmniej metali ciężkich, wchłanianych z powietrza zanieczyszczonego spalinami. Do naszego koszyczka powinny trafić tylko najbardziej dorodne, najpiękniejsze i najbardziej rozwinięte kwiaty. 

Kwiaty już zebrane

Wszyscy zalecają, aby mlecze na syrop zbierać rankiem i najlepiej w słoneczny dzień. Ponieważ jednak nikt nie pisze, dlaczego rano i dlaczego w słońcu, to z przyjemnością wyjaśniam: ponieważ rano świeże kwiaty zawierają dużo pyłku, którego jeszcze nie zdążyły zebrać owady (do wieczora po nektarze może pozostać tylko wspomnienie), natomiast w słońcu, ponieważ w pochmurne dni, a już w szczególności przed zbliżającym się deszczem, mlecze mają tendencję do zamykania swoich kielichów kwiatowych w obronie przed wilgocią. Więc jeśli za oknem po niebie przemykają ciemne chmury, a w programie meteo zapowiadali opady, nawet nie ma co tracić czasu na wyprawę na łąkę.

Mlecze czyścimy z nieproszonych gości

Zbieramy tylko główki kwiatów, bez łodyżek. Spotkałam się z przepisami wskazującymi na możliwość zbioru jedynie płatków mleczy, ale wtedy traci się sporo nektaru, więc osobiście zdecydowanie opowiadam się za pierwszą wersją. Mlecze tuż po zbiorze warto jest zostawić na godzinkę gdzieś na rozłożonym na ziemi obrusie (od biedy wystarczy gazeta), aby zdążyły z nich uciec wszystkie robaczki. A robaczków, mniejszych i większych, w kwiatach mniszka nie brakuje, więc przed przyniesieniem do domu warto jeszcze dodatkowo, porządnie potrząsnąć złotymi główkami, żeby wszyscy lokatorzy na pewno się ewakuowali. Dla pocieszenia dodam, że nawet jeśli któryś nie zdąży uciec, to z pewnością ulegnie anihilacji podczas obróbki cieplnej, ale nie przedostanie się do syropu, bo nie przeciśnie się przez sitko. Więc jesteśmy bezpieczni.

Po przyniesieniu mleczów do domu zalewamy je 1 litrem wody. 

Ważne, aby dokładnie odmierzyć
ilość wody, aby syrop nie był za gęsty

Woda spłynie na dno garnka i z pewnością nie zakryje wszystkich kwiatów, ale nie należy się tym przejmować, ponieważ zaraz po zagotowaniu mlecze mocno zmniejszą swoją objętość i już po kilku minutach wszystkie pływać będą w wodzie, zamieniając się w gęstą breję (tak właśnie ma być). 

Mlecze zaczynają się gotować

Całość zagotowujemy i pod przykryciem pozostawiamy wrzące na 10-15 minut. Potem wyłączamy i odstawiamy na 24 godziny do zaparzenia (też pod przykryciem).

A tak wyglądają po kwadransie

Po upływie doby zimny odwar trzeba odcedzić. Można do tego celu użyć sitka, gazy albo pieluchy tetrowej, choć mniej wymagający po prostu zbijają nasiąknięte wodą kwiaty mniszka w kulę i dokładnie wyciskają ręcznie. W sumie ilość uzyskanego odwaru powinna być równa ilości wody, jaka została wlana na początku. Różnica, jaka między czasie wyparowała, powinna była zostać uzupełniona przez naturalne soki roślinne. Wywar ma niefajny zapach i równie nieprzyjemny kolor ciemnej, brudnej zieleni. Nie należy się tym przejmować.

Wpierw odlewamy płyn, potem
wyciskamy kwiaty

Do odlanego odwaru należy dodać sok wyciśnięty z 1 cytryny i 1 pomarańczy. Można oczywiście użyć wyłącznie dwóch cytryn lub wyłącznie dwóch pomarańczy (to wyłącznie kwestia indywidualnych preferencji smakowych), ale cytrus musi być. I bynajmniej nie chodzi tu o smak, bo smak jest kwestią drugoplanową, ale o naturalny konserwant (kwas), który w połączeniu z cukrem umożliwi bezpieczne przechowywanie syropu przez dłuższy okres, bez ryzyka jego zepsucia. 



Po dokładnym wyciśnięciu owoców dorzucamy cukier i zaczynamy podgrzewać wywar. Można to robić na dużym ogniu, byleby pamiętać o regularnym mieszaniu - przynajmniej do momentu, aż cukier całkowicie się rozpuści.

Cukier działa jak konserwant

Po doprowadzeniu mieszaniny do wrzenia zostawiamy ją na wolnym ogniu i gotujemy w odkrytym garnku przez około dwie godziny. 

Na początku nie wygląda to ciekawie...

Garnek musi być odkryty, aby odparować nadmiar płynu i uzyskać ciecz o konsystencji syropu. Sama długość gotowania zależy od wielu czynników: ilości wody, kształtu garnka (płaski i niski czy wąski i wysoki), siły ognia… Ale bez paniki. Syrop jest gotowy w momencie, gdy po zamieszaniu łyżką zaczyna się bardzo pienić. W tym momencie powinien mieć już piękny, bursztynowo-pomarańczowy kolor. 

Syrop jest gotowy

Można go przelewać do wyparzonych słoiczków lub butelek (po zalaniu naczynia należy dobrze zamknąć i odstawić do góry dnem, żeby pokrywki się zassały, co gwarantuje dłuższą świeżość produktu). Jeśli jednak, zamiast zlewać syrop, pogotujemy go jeszcze chwilę, nabędzie gęstej konsystencji właściwej dla płynnego miodu, i ciemnej, brązowej barwy. Stając się nie syropem, lecz właśnie miodem z kwiatów mniszka.

Na etapie zlewania można jeszcze raz
przefiltrować syrop. Ja tego nie robię.

Jeszcze a propos barwy - gotowy syrop mniszka w rzeczywistości może mieć rozmaite zabarwienie, od cytrynowej żółci, przez wszystkie odcienie złota i pomarańczowego aż po prawie czarny brąz. To całkowicie normalne - zależy od ilości wody, jakości tej wody (np. stopnia twardości), pory zbioru kwiatów czy zawartości nektaru w kwiatach. Generalnie, ze względu na obecność soku z cytrusów, wydaje się mętny (nie jest całkowicie przezroczysty) i mogą w nim pływać kawałki owoców. Podczas wszystkich etapów gotowania mlecze mogą pozostawiać charakterystyczny, żółtawy osad (np. na brzegach naczyń, na dłoniach), ale nie trzeba się tym martwić - przebarwienia łatwo się zmywają.  

Lek na wzmocnienie dla dzieci gotowy!

Gotowy specyfik służy potem przez całą zimę. Niekoniecznie pić go trzeba tylko podczas przeziębień - syropu używać można na co dzień, do słodzenia herbaty, jako dodatku do ciast, do przygotowania mięs na słodko… Czytałam, że osoby serwujące naleśniki na sposób amerykański używają go jako polewy, więc z pewnością doskonale sprawdzi się w zastępstwie cukru pudru np. na racuchach czy plackach ziemniaczanych. Choć oczywiście można go wykorzystywać wyłącznie w celach leczniczych przy bólu gardła stosuje się 3 x dziennie po 1 łyżeczce.

Jak smakuje syrop z kwiatów mniszka? Przeglądając wpisy w Internecie stwierdziłam, że najczęściej pojawiającym się określeniem jest "pyszny". Hmmm… No zdecydowanie nie jest zły, niesmaczny też nie, ale "pyszny"? To określenie, jak dla mnie, zdecydowanie na wyrost. A ponieważ na tym blogu nie stosujemy zabiegów marketingowych i nie zależy nam na sztucznym PR, więc napiszę to głośno: syrop z kwiatów mniszka jest po prostu słodki, bardzo słodki, i smakuje jak ogromna ilość cukru rozpuszczona w wodzie, z delikatną nutą pomarańczowo-cytrynową, ostatecznie jednak skutecznie zagłuszaną przez cukier. Gdybym miała go z czymś porównać, to przychodzi mi na myśl syrop klonowy, który także posiada bardzo delikatne nuty smakowe, które i tak na koniec pozostają zdominowane przez wszechogarniającą słodycz. Tym niemniej syrop z mniszka działa fantastycznie i skutecznie, jak również idealnie nadaje się jako uniwersalny dodatek słodzący, przy okazji pozytywnie stymulując naturalny układ odpornościowy.