czyli jak zrobić wiosenny syrop wzmacniający odporność dla dzieci.
Ostatnio mało pisałam,
ale mam nadzieję, że zostanie mi wybaczone. Co roku początek maja upływa bowiem
pod znakiem słońca, ciepłego deszczu, pierwszych burz i … początku sezonu
zielarskiego, co wiąże się oczywiście z wytężonym wysiłkiem wkładanym w przygotowanie
do zbioru, suszenia i przetwarzania produktów stanowiących koronną część oferty
firmy Aromatika.
Zdaję sobie sprawę, że
żyjąc na co dzień w mieście ławo jest przeoczyć tej wyjątkowy moment
"wybuchu" pełni wiosny. Ale z pewnością nie da się przeoczyć jednej
rzeczy, a mianowicie nagłego pokrycia się soczyście zielonych trawników złotymi
kwiatami mleczy. I to właśnie kwiatom mniszka lekarskiego, które, (obok
kwitnących kasztanów), stanowią chyba najbardziej charakterystyczną oznakę, że wiosna
w pełni, chciałabym poświęcić dzisiejszy wpis. Całej roślince (mniszkowi
lekarskiemu), niezwykle zresztą pożytecznej z punktu widzenia fitoterapii, choć
zapewne przeklętej przez wszystkich dbających o utrzymanie trawników w stanie
odchwaszczenia, zadedykuję kiedyś osobny rozdział. Tymczasem jednak skupię się
na złotych mleczach i postaram się pokazać, jak z pożytkiem dla całej rodziny
wykorzystać te piękne, żółte kwiaty zanim zdążą przekwitnąć i zamienić się w
uwielbiane przez dzieci dmuchawce. Przy okazji nieco sobie osłodzimy życie…
Dzisiaj pokażę, jak przygotować
słodki, zdrowy syrop / miód z kwiatów mniszka.
Składniki na syrop |
Słodki - bo z dużą
ilością cukru, jak przystało na syrop. Zdrowy - bo z miododajnych kwiatów
(dlatego w niektórych regionach bywa nazywany "miodem" z mniszka), zasobnych
w nektar pełen witamin i mikroelementów. Nie będę się tutaj rozwodzić na temat
poszczególnych substancji składowych, ale zainteresowanych odsyłam do dalszej
lektury - ilość dobroczynnie i prozdrowotnie działających związków obecnych w
kwiatach mniszka wyczerpuje, a nierzadko przewyższa listę sztucznych składników
wtłaczanych w tabletki "ekologicznych suplementów diety". Po
przetworzeniu, w formie syropu, kwiaty mlecza tworzą łatwo przyswajalny przez
organizm, w pełni naturalny środek wzmacniający odporność, działający
przeciwbakteryjnie, przeciwwirusowo i delikatnie przeciwbólowo. A co
najważniejsze - bezpieczny dla DZIECI. I na Podlasiu, w okolicach Puszczy
Białowieskiej, tradycyjnie podawany nawet najmłodszym pociechom przy wszelkich
przeziębieniach, zapaleniach gardła, migdałków, oskrzeli, w chorobach płuc oraz
przy kaszlu, gorączce i bólu gardła.
Przepis zakłada:
400 główek kwiatowych
1 litr wody
1 cytryna
1 pomarańcza
1 kg cukru
Jeśli zdecydujemy się
przygotować syrop z mniszka, to po pierwsze: powinniśmy się spieszyć. Najlepiej
jest bowiem zbierać mlecze w maju i na początku czerwca, ponieważ kwiaty zbierane
w pełni i pod koniec lata mogą mieć goryczkę. Po drugie - warto zaplanować
wyprawę poza teren zabudowany, a przynajmniej na łąkę oddaloną od dróg
szybkiego ruchu, żeby zbierane ziółko zawierało jak najmniej metali ciężkich,
wchłanianych z powietrza zanieczyszczonego spalinami. Do naszego koszyczka
powinny trafić tylko najbardziej dorodne, najpiękniejsze i najbardziej
rozwinięte kwiaty.
Kwiaty już zebrane |
Wszyscy zalecają, aby mlecze na syrop zbierać rankiem i
najlepiej w słoneczny dzień. Ponieważ jednak nikt nie pisze, dlaczego rano i dlaczego w słońcu, to z przyjemnością wyjaśniam: ponieważ rano
świeże kwiaty zawierają dużo pyłku, którego jeszcze nie zdążyły zebrać owady
(do wieczora po nektarze może pozostać tylko wspomnienie), natomiast w słońcu,
ponieważ w pochmurne dni, a już w szczególności przed zbliżającym się deszczem,
mlecze mają tendencję do zamykania swoich kielichów kwiatowych w obronie przed
wilgocią. Więc jeśli za oknem po niebie przemykają ciemne chmury, a w programie
meteo zapowiadali opady, nawet nie ma co tracić czasu na wyprawę na łąkę.
Mlecze czyścimy z nieproszonych gości |
Zbieramy tylko główki
kwiatów, bez łodyżek. Spotkałam się z przepisami wskazującymi na możliwość
zbioru jedynie płatków mleczy, ale wtedy traci się sporo nektaru, więc
osobiście zdecydowanie opowiadam się za pierwszą wersją. Mlecze tuż po zbiorze
warto jest zostawić na godzinkę gdzieś na rozłożonym na ziemi obrusie (od biedy
wystarczy gazeta), aby zdążyły z nich uciec wszystkie robaczki. A robaczków,
mniejszych i większych, w kwiatach mniszka nie brakuje, więc przed
przyniesieniem do domu warto jeszcze dodatkowo, porządnie potrząsnąć złotymi
główkami, żeby wszyscy lokatorzy na pewno się ewakuowali. Dla pocieszenia
dodam, że nawet jeśli któryś nie zdąży uciec, to z pewnością ulegnie anihilacji
podczas obróbki cieplnej, ale nie przedostanie się do syropu, bo nie przeciśnie
się przez sitko. Więc jesteśmy bezpieczni.
Po przyniesieniu mleczów
do domu zalewamy je 1 litrem wody.
Ważne, aby dokładnie odmierzyć ilość wody, aby syrop nie był za gęsty |
Woda spłynie na dno garnka i z pewnością nie
zakryje wszystkich kwiatów, ale nie należy się tym przejmować, ponieważ zaraz
po zagotowaniu mlecze mocno zmniejszą swoją objętość i już po kilku minutach
wszystkie pływać będą w wodzie, zamieniając się w gęstą breję (tak właśnie ma
być).
Mlecze zaczynają się gotować |
Całość zagotowujemy i pod przykryciem pozostawiamy wrzące na 10-15 minut.
Potem wyłączamy i odstawiamy na 24 godziny do zaparzenia (też pod przykryciem).
A tak wyglądają po kwadransie |
Po upływie doby zimny
odwar trzeba odcedzić. Można do tego celu użyć sitka, gazy albo pieluchy
tetrowej, choć mniej wymagający po prostu zbijają nasiąknięte wodą kwiaty
mniszka w kulę i dokładnie wyciskają ręcznie. W sumie ilość uzyskanego odwaru
powinna być równa ilości wody, jaka została wlana na początku. Różnica, jaka
między czasie wyparowała, powinna była zostać uzupełniona przez naturalne soki
roślinne. Wywar ma niefajny zapach i równie nieprzyjemny kolor ciemnej, brudnej
zieleni. Nie należy się tym przejmować.
Wpierw odlewamy płyn, potem wyciskamy kwiaty |
Do odlanego odwaru
należy dodać sok wyciśnięty z 1 cytryny i 1 pomarańczy. Można oczywiście użyć
wyłącznie dwóch cytryn lub wyłącznie dwóch pomarańczy (to wyłącznie kwestia
indywidualnych preferencji smakowych), ale cytrus musi być. I bynajmniej nie
chodzi tu o smak, bo smak jest kwestią drugoplanową, ale o naturalny konserwant
(kwas), który w połączeniu z cukrem umożliwi bezpieczne przechowywanie syropu
przez dłuższy okres, bez ryzyka jego zepsucia.
Po dokładnym wyciśnięciu owoców
dorzucamy cukier i zaczynamy podgrzewać wywar. Można to robić na dużym ogniu,
byleby pamiętać o regularnym mieszaniu - przynajmniej do momentu, aż cukier
całkowicie się rozpuści.
Cukier działa jak konserwant |
Po doprowadzeniu mieszaniny
do wrzenia zostawiamy ją na wolnym ogniu i gotujemy w odkrytym garnku przez
około dwie godziny.
Na początku nie wygląda to ciekawie... |
Garnek musi być odkryty, aby odparować nadmiar płynu i
uzyskać ciecz o konsystencji syropu. Sama długość gotowania zależy od wielu
czynników: ilości wody, kształtu garnka (płaski i niski czy wąski i wysoki),
siły ognia… Ale bez paniki. Syrop jest gotowy w momencie, gdy po zamieszaniu
łyżką zaczyna się bardzo pienić. W tym momencie powinien mieć już piękny,
bursztynowo-pomarańczowy kolor.
Syrop jest gotowy |
Można go przelewać do wyparzonych słoiczków lub
butelek (po zalaniu naczynia należy dobrze zamknąć i odstawić do góry dnem,
żeby pokrywki się zassały, co gwarantuje dłuższą świeżość produktu). Jeśli
jednak, zamiast zlewać syrop, pogotujemy go jeszcze chwilę, nabędzie gęstej
konsystencji właściwej dla płynnego miodu, i ciemnej, brązowej barwy. Stając
się nie syropem, lecz właśnie miodem z kwiatów mniszka.
Na etapie zlewania można jeszcze raz przefiltrować syrop. Ja tego nie robię. |
Jeszcze a propos barwy -
gotowy syrop mniszka w rzeczywistości może mieć rozmaite zabarwienie, od
cytrynowej żółci, przez wszystkie odcienie złota i pomarańczowego aż po prawie
czarny brąz. To całkowicie normalne - zależy od ilości wody, jakości tej wody (np.
stopnia twardości), pory zbioru kwiatów czy zawartości nektaru w kwiatach.
Generalnie, ze względu na obecność soku z cytrusów, wydaje się mętny (nie jest
całkowicie przezroczysty) i mogą w nim pływać kawałki owoców. Podczas
wszystkich etapów gotowania mlecze mogą pozostawiać charakterystyczny, żółtawy
osad (np. na brzegach naczyń, na dłoniach), ale nie trzeba się tym martwić -
przebarwienia łatwo się zmywają.
Lek na wzmocnienie dla dzieci gotowy! |
Gotowy specyfik służy
potem przez całą zimę. Niekoniecznie pić go trzeba tylko podczas przeziębień -
syropu używać można na co dzień, do słodzenia herbaty, jako dodatku do ciast, do
przygotowania mięs na słodko… Czytałam, że osoby serwujące naleśniki na sposób
amerykański używają go jako polewy, więc z pewnością doskonale sprawdzi się w
zastępstwie cukru pudru np. na racuchach czy plackach ziemniaczanych. Choć
oczywiście można go wykorzystywać wyłącznie w celach leczniczych przy bólu
gardła stosuje się 3 x dziennie po 1 łyżeczce.
Jak smakuje syrop z kwiatów mniszka?
Przeglądając wpisy w Internecie stwierdziłam, że najczęściej pojawiającym się
określeniem jest "pyszny". Hmmm… No zdecydowanie nie jest zły,
niesmaczny też nie, ale "pyszny"? To określenie, jak dla mnie,
zdecydowanie na wyrost. A ponieważ na tym blogu nie stosujemy zabiegów marketingowych
i nie zależy nam na sztucznym PR, więc napiszę to głośno: syrop z kwiatów
mniszka jest po prostu słodki, bardzo słodki, i smakuje jak ogromna ilość cukru
rozpuszczona w wodzie, z delikatną nutą pomarańczowo-cytrynową, ostatecznie
jednak skutecznie zagłuszaną przez cukier. Gdybym miała go z czymś porównać, to
przychodzi mi na myśl syrop klonowy, który także posiada bardzo delikatne nuty
smakowe, które i tak na koniec pozostają zdominowane przez wszechogarniającą słodycz.
Tym niemniej syrop z mniszka działa fantastycznie i skutecznie, jak również idealnie
nadaje się jako uniwersalny dodatek słodzący, przy okazji pozytywnie stymulując
naturalny układ odpornościowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz