Król Puszczy Białowieskiej |
Korzystając z uroku pierwszych, ciepłych (no może nie do
końca) dni wybraliśmy się w weekend do rezerwatu pokazowego żubrów. Odwiedzamy
go dość regularnie co kilka miesięcy, obserwując, jak w zależności od pory roku
zmieniają się zwyczaje i wygląd jego mieszkańców. Miejsce to wymieniane jest
przez portale turystyczne jako jedna z głównych atrakcji Białowieży, przede
wszystkim dlatego, że daje możliwość spotkania twarzą w twarz z żubrami,
jednoznacznie kojarzonymi z Białowieskim Parkiem Narodowym. Choć oczywiście nie
są to jedyne zwierzęta zamieszkujące rezerwat pokazowy - na poszczególnych
wybiegach dojrzeć można również inne duże ssaki typowe dla obszaru puszczy:
jelenie, sarny, dziki, łosie, jak również wilki i rysie.
Dużo pytań, mało odpowiedzi
Bizon na XV-wiecznej rycinie |
Czy zastanawialiście się kiedyś, skąd w ogóle wziął się
rezerwat? Albo dlaczego w tej części Podlasia tak dużą wagę przywiązuje się do
sylwetki żubra i dlaczego zwierzę to stało się symbolem całej Puszczy, jak i
obiektem dbałości i dumy wszystkich mieszkańców tego regionu? Żeby odpowiedzieć
sobie na te pytania, należy cofnąć się w czasie - do mniej więcej XV w. gdy
znaczne połacie Europy Środkowej porastał gęsty las mieszany - naturalne
siedlisko ogromnej ilości dzikiej zwierzyny. Oczywiście na zwierzęta te regularnie
polowano, zarówno dla konieczności, jak i rozrywki, lecz zawsze pozostając w
zgodzie z naturą, czyli w sposób umożliwiający naturalne odtwarzanie populacji
wszystkich gatunków. A dokładniej pisząc: wszystkich - prócz jednego. A tym jedynym
wyjątkiem był żubr - masywny, potężny zwierz należący do największych ssaków
zamieszkujących stary kontynent.
Polowanie na bizony |
Początkowo sądzono, że przyczyną systematycznie malejącej
liczby żubrów jest nadmierna liczba polowań (dla pozyskania skór i bardzo
smacznego mięsa), dlatego wprowadzono ograniczenia w tym zakresie. Po raz
pierwszy w historii wykorzystano wówczas charakterystyczny wizerunek
zwierzęcia, przedstawiając go jako króla lasu, co automatycznie uczyniło z
niego istotę chronioną prawem i majestatem władcy. W zachowanych dokumentach z
XVI w. odnaleziono zapisy nakładające obowiązek uzyskania królewskiego
zezwolenia na odstrzał każdej pojedynczej sztuki, zaś Zygmunt II August
wprowadził dekret, na mocy którego niezastosowanie się do tego wymogu karano
śmiercią. Podobne prawo obowiązywało w Rosji, gdzie przywilejem polowań na
żubry cieszyli się wyłącznie kolejni carowie. Mimo to populacja żubrów wciąż
się kurczyła. Tym szybciej, im szybciej wycinano pierwotne lasy liściaste i
mieszane, zamieniając pozyskane tereny w pola uprawne. Na początku XX w.
ostatnią naturalną ostoją żubra tzw. nizinnego była Puszcza Białowieska, którą
zamieszkiwało średnio około 700 osobników (a dokładniej: od 350 do maksymalnie
1898 sztuk). Ich liczbę można tak dokładnie oszacować, ponieważ w tym czasie
prowadzono już szeroko zakrojony program urzędowego monitoringu tych ssaków i
regularnie aktualizowano dane ilościowe dla zapewnienia najlepszej możliwej
ochrony gatunku. Tak – już wówczas zadawano sobie doskonale sprawę, że brak
zdecydowanego działania może doprowadzić do sytuacji, w której żubry podzielą
los ptaków dodo…
Polowanie na Białorusi koniec XIX w. |
I wtedy nadeszła I wojna światowa - dla Polaków
oznaczająca niepodległość i długo oczekiwane wybawienie spod jarzma zaborców,
dla żubrów jednakże równoznaczna z wyrokiem śmierci. W przededniu rozpoczęcia
działań wojennych, zgodnie z zachowanymi dokumentami, puszczę zamieszkiwało
dokładnie 727 osobników. Po przejściu przez Podlasie wojsk niemieckich, w 1917
r. – zaledwie 121 sztuk, których wykończonym walką oddziałom nie udało się
upolować na mięso. Gdy niedługo potem zabrakło cara, a prawa dawnej Rosji (w
tym karę śmierci za zabicie żubra) zniesiono, populacja tych zwierząt uległa redukcji
o kolejną połowę – w większości wykłusowaną. W chwili odzyskania przez Polskę
niepodległości żyło jeszcze 9 sztuk, a przynajmniej o tylu egzemplarzach
meldowali miejscowi mieszkańcy puszczy. Gdy na wiosnę następnego roku do
Białowieży przybyła specjalna, rządowa komisja, której celem było odnalezienie
i zinwentaryzowanie ocalałych zwierząt, udało im się odnaleźć jedynie pustkę.
Dopiero 19 kwietnia 1919 r. członkowie komitetu, podczas wędrówki po lesie,
natknęli się na świeże zwłoki żubra - i był to ostatni odnotowany ślad
obecności tego gatunku w Puszczy Białowieskiej. Od tej chwili datę 19 kwietnia
1919 r. uznaje się za moment wyginięcia wolnożyjących żubrów w Polsce.
Zaczynamy wszystko od nowa
Zostały tylko rysunki... |
Mimo, że sytuacja wydawała się beznadziejna, Polacy nie
złożyli broni. Jak dokładnie policzono, w Europie żyły jeszcze 54 osobniki,
które na przełomie XIX i XX w. przekazano do ogrodów zoologicznych i prywatnych
hodowli na całym kontynencie. Co prawda nie wszystkie z nich pochodziły z linii
nizinnej (część stanowiła mieszanki z amerykańskimi bizonami lub żubrami z
linii kaukaskiej), jednak dawały pewną iskierkę nadziei na przyszłość. W 1923
r. podczas Międzynarodowego Kongresu Ochrony Przyrody w Paryżu, polski delegat
Jan Sztolcman zwrócił się z apelem o pomoc w ratowaniu żubrów i opracowanie
wspólnego, europejskiego planu odnowy gatunku. Odezwa spotkała się nie tylko z
ciepłym przyjęciem i zrozumieniem, ale i przyniosła konkretny rezultat w
postaci powołania europejskiego Towarzystwa Ochrony Żubra, w skład którego
wchodzili przedstawiciele wszystkich państw, na których terytorium znajdowały
się jeszcze te ssaki. W ciągu kilku lat wszystkie osobniki zostały dokładnie
skatalogowane i opisane w tzw. Księdze Rodowodowej, której kolejne tomy
wydawane są do dziś (raz do roku). Opracowano również dokładny plan restytucji
żubrów, w którego realizacji kluczową rolę odegrał ostatni pierwotny las
Europy, czyli Puszcza Białowieska.
Z perspektywy blisko stulecia, jakie dzieli nas od
tamtego czasu, łatwo jest nam używać takich słów, jak „restytucja”,
„przywrócenie”, „odnowa”, itp. Spróbujmy jednak spojrzeć na całą sprawę oczami
ludzi, którzy podjęli się tego wyzwania. Były to czasy, gdy co prawda wiedziano
już o istnieniu DNA i umiano przyporządkowywać zwierzęta do danych linii, ale
były to wyłącznie doświadczenia empiryczne. Pojęcie genu i świadomość struktury
kwasu dezoksyrybonukleinowego nie istniały, a specjalistami od chowu i
rozmnażania poszczególnych gatunków zwierząt byli rolnicy, leśnicy i nieliczni
zoologowie. Tymczasem ich celem było odtworzenie czystej linii żubrów nizinnych
(z puli raptem kilkudziesięciu osobników zdatnych jeszcze do rozrodu), a
następnie wychowanie tylu kolejnych pokoleń zwierząt, by można je było wypuścić
na wolność w ich naturalnym środowisku. Nawet dzisiaj, na obecnym etapie
rozwoju nauki i cywilizacji, stanowi to naprawdę poważne przedsięwzięcie,
obarczone ogromnym ryzykiem niepowodzenia i wymagające zaangażowania ogromnych
nakładów ludzkich i finansowych. A wtedy? Podejrzewam, że idea restytucji
żubra, jakkolwiek niezwykle szlachetna, to prócz kilku najzagorzalszych
zapaleńców traktowana była w kategoriach science-fiction, a poziomem abstrakcji
dorównywała zapowiedzi opracowania sposobu podróży w czasie w ciągu najbliższej
dekady.
Żubr w rezerwacie pokazowym |
Był jeszcze jeden, mniej znany i dziś praktycznie
całkowicie pomijany aspekt sprawy. Czyli kwestie finansowe. W momencie, gdy na
całym świecie zostaje zaledwie kilkadziesiąt zwierząt jednego gatunku, każdy
okaz robi się bardzo, bardzo cenny. Tak cenny, że mało kogo stać na jego zakup.
A z pewnością nie jest to najważniejszy wydatek dla państwa, które dopiero
zaczyna odbudowę swoich struktur. I tak oto niewiele brakowało, by całe
przedsięwzięcie restytucji żubrów w ogóle nie doszło do skutku z tak
prozaicznego powodu, jakim był niedostatek funduszy. Jednak dzięki
zaangażowaniu ówczesnego dyrektora poznańskiego ogrodu zoologicznego, Sylwestra
Urbańskiego, oraz szerokiemu odzewowi, jakim cieszył się skierowany do
społeczeństwa apel o zbiórkę pieniędzy, udało się zgromadzić pożądane środki. A
kwota była niebagatelna: zakup dwóch żubrów kosztował 12,5 tys. ówczesnych
złotych polskich (dla porównania: roczna pensja urzędnika wynosiła w
tamtym okresie około 300 złotych polskich).
Wkrótce do Poznania z Niemiec przyjechała żubrzyca Gatczyna i byk z
linii nizinno-kaukaskiej Hagen. Mimo że para dwukrotnie doczekała się
potomstwa, żadne z ich cieląt nie osiągnęło dorosłości, a wysiłki podejmowane w
celu skłonienia zwierząt do dalszego rozrodu okazały się bezowocne. Gdy
wydawało się, że los żubrów nizinnych jest już definitywnie przesądzony, sprawą
zainteresowały się najwyższe władze państwowe. Polska oficjalnie podjęła
decyzję o świadomym udziale w programie restytucji żubra i wyasygnowała na ten
cel środki z budżetu centralnego.
Do dwóch razy sztuka
Borusse i Kobolt przyjechali do Puszczy Białowieskiej |
Tym razem wszyscy bardzo dokładnie przygotowali się do
stojącego przed nimi zadania. W 1928 r. w specjalnie wybranym miejscu na
terenie obecnego województwa podlaskiego, mniej więcej w połowie drogi między
Hajnówką i Białowieżą, stworzono 3 ogromne zagrody o łącznej powierzchni 22 ha,
obejmujące naturalny teren lasu. Zagrody otoczone były masywnym, drewnianym
ogrodzeniem o wysokości 2 m, niemożliwym do sforsowania przez rozjuszone
zwierzęta, a w każdej z nich znajdowały się paśniki i koryta z wodą. Obok
wybiegów wzniesiono również stodoły (na siano) i magazyny na rośliny pastewne
(żubry planowano dokarmiać burakami), jak również stróżówkę dla osób
zatrudnionych do stałego monitorowania zagrody. Na jesieni 1929 r., dziesięć
lat po tym, jak w Puszczy skonał ostatni wolny żubr, powrócili tu jego
pobratymcy. Pierwszymi mieszkańcami zagrody były byki BORUSSE (Niemcy, żubr
nizinny z niewielką domieszką krwi kaukaskiej) oraz Kobold (żubrobizon), do
których wkrótce dołączyły krowy BISERTA i BISCAYA (żubrzyce nizinne) oraz
Faworyta i Stolce (żubrobizonki).Już rok później w Białowieży urodziło się
pierwsze żubrzątko – byczek Puchacz. Co ciekawe - wybiegi dla zwierząt były…
dostępne dla zwiedzających. Jeśli ktoś przyjezdny chciał zobaczyć żubra, po
prostu wpuszczano go do zagrody, gdzie chodząc wśród drzew szukał (oprócz
mocnych wrażeń) obiektu obserwacji. To jednak negatywnie wpływało na zachowanie
zwierząt. Dlatego w 1932 r. przy jednej z zagród zbudowano drewnianą trybunę, z
której turyści mogli spokojnie podziwiać piękno ratowanych zwierząt bez
zakłócania ich spokoju. Stąd wzięła się nazwa "rezerwat pokazowy
żubrów" - zwierzęta mogli na co dzień i bez żadnego ryzyka obserwować nie
tylko naukowcy, lecz również osoby postronne goszczące w puszczy.
Pierwsze bizony strzeżono 24 godz./dobę |
Wkrótce polscy hodowcy zdecydowali się skoncentrować
swoje wysiłki na odtworzeniu żubrów linii czystej krwi nizinnej, dlatego
żubrobizony zostały odesłane z powrotem do ogrodów zoologicznych, z których
przybyły. Tym niemniej w uzasadnionych przypadkach korzystano z niesionej przez
nie puli genów, stopniowo na przestrzeni kolejnych dekad redukując ilość
osobników z domieszką krwi kaukaskiej, a ostatecznie w Białowieży pozostawiając
wyłącznie żubry nizinne. Sukces, jakim okazał się kontrolowany chów tych ssaków
na terenie Podlasia umożliwił utworzenie podobnych ośrodków hodowlanych w
Polsce (Pszczyna, Niepołomice i Smardzewice) oraz na Białorusi i w Rosji.
II wojna światowa okazała się daleko bardziej przychylna
dla żubrów niż pierwsza. Co prawda nie obyło się bez strat: o ile w 1939 r.
władze radzieckie jeszcze przychyliły się do prośby o ochronę rezerwatu i
zwierzęta traktowano z należytą uwagą i dbałością, o tyle w 1941 r. Niemcy,
wcześniej bardzo zaangażowani w ratowanie gatunku, apel praktycznie
zignorowali.
Rezerwat w pierwszych latach istnienia |
Hodowlę utrzymywano, ale zwierzęta karmiono tak podle, że większość
cieląt padała, zaś w 1943 r., podczas wizyty w puszczy, Hermann Göring
osobiście zastrzelił żubrzycę BISERTĘ - jedną z protoplastek współczesnej linii
żubrów nizinnych. Ostatecznie okupanci w ogóle otworzyli zagrody i wygonili
wszystkie zwierzęta do puszczy, żeby mieć problem z głowy. Tu jednak na
wysokości zadania stanęła miejscowa ludność: członkowie lokalnego ruchu oporu
wyłonili ze swoich zastępów specjalny oddział zajmujący się wyłącznie ochroną
przemieszczającego się po lesie stada, nikt również, mimo powszechnego głodu,
nie polował ani nie kłusował na żubry. Ostatecznie w Puszczy Białowieskiej
wojnę przetrwało 15 okazów (w całej Polsce było ich 44, a na świecie - 103
szt.), zaś niecodzienne okoliczności pozwoliły przekonać się, że z niewielką
pomocą człowieka zwierzęta całkiem nieźle radziły sobie na wolności.
W końcu pierwszy realny sukces
Pomruk - jeden z pierwszych bizonów na wolności |
Tym samym pod koniec lat 40. zaczęto poważnie rozważać
możliwość faktycznego wypuszczenia na wolność pierwszych zwierząt. Ostatecznie
zdecydowano się na to w 1952 r. Posłużono się metodą niemiecką ;-) : prostu
otwarto zagrodę i… czekano, aż pierwsze dwa byki (POMRUK i POPAS) zdecydują się
wyjść na zewnątrz i wyruszyć na przygodę swojego życia. Był to rodzaj
eksperymentu – zwierzęta były młode i silne, ponadto przez większość czasu
pozostawały pod kontrolą naukowców, którzy badali ich możliwości adaptacyjne w
środowisku naturalnym. Ponieważ próba okazała się ponownie udana (ssaki
samodzielnie radziły sobie ze zdobywaniem pożywienia), w kolejnych latach w
podobny sposób uwalniano kolejne grupy (m.in. krowy POJATĘ i PORĘBĘ oraz
rocznego byczka PODARKA). W 1957 r. odnotowano pierwsze narodziny cielęcia w
stadzie wolnym (była to samiczka - nadano jej imię POTYCZKA). I od tego momentu
populacja żubrów w Puszczy Białowieskiej zaczęła dynamicznie rosnąć. Na tyle
dynamicznie, że w 1967 r. zaprzestano wypuszczania na wolność kolejnych żubrów
z rezerwatu hodowlanego, zaś urodzony na wolności przychówek można było zacząć
odławiać i… ponownie, niczym w XIX w., wysyłać w świat, gdzie zasilał wybiegi
ogrodów zoologicznych oraz gdzie formowano kolejne wolne stada, zamieszkujące
zachowane kompleksy leśne. Dokładnie w ten sposób powstały populacje z Puszczy
Boreckiej oraz Bieszczad. W sumie od końca II wojny światowej do dziś odłowiono
ponad 435 żubrów białowieskich, które współcześnie spotkać można nawet w
krajach tak dalekich i niecodziennych, jak… Korea Północna.
Stała kontrola populacji była jednak niezbędna. Kilka lat
po wypuszczeniu na wolność Pomruka trzeba było go ponownie odłowić - stał się na tyle agresywny, że zagrażał
bezpieczeństwu całego stada. Z kolei Podarek okazał się
byczkiem-wędrowniczkiem. Co i rusz swobodnie przekraczał granicę z Białorusią,
co nie było w smak ówczesnej władzy. Dokonał swojego żywota w rezerwacie
hodowlanym w Smardzewicach. W końcu Popas - niestety okazał się bezpłodny i
nieprzydatny do celów hodowlanych. Empirycznie określono również optymalną
liczebność populacji dla Puszczy Białowieskiej: stada o łącznej liczebności ok.
200-230 sztuk mogły żyć swobodnie, bez czynienia szkód w drzewostanie. I na tym
poziomie starano się je utrzymywać jeszcze w latach 70. i 80. XX w. W 2007 r.
po polskiej stronie granicy w stanie wolnym żyło jednak już 439 żubrów, a po
stronie Białorusi – dalsze 350 szt. Słowem – w ciągu niespełna wieku udało się
przywrócić naturalną liczebność miejscowych stad sprzed momentu ich zagłady.
Samica żubra |
Zgodnie z danymi zamieszczonymi w Księgach Rodowodowych
żubrów nizinnych, w 2008 r. na świecie żyło w sumie 4035 przedstawicieli tej
linii gatunkowej, z czego 1395 w hodowlach, a 2640 (czyli ponad 65%) – na
wolności. Przy czym stada bytujące w warunkach naturalnych spotkać można było
wyłącznie w Europie Środkowo-Wschodniej, czyli w Polsce, na Słowacji,
Białorusi, Litwie i Ukrainie oraz w Rosji. Liczebność żubrów w samej Puszczy
Białowieskiej po obu stronach granicy (czyli w Polsce i na Białorusi) wynosi
około 800 sztuk. Co ciekawe – ostatnio prowadzone badania ujawniły, że
współczesne zwierzęta posiadają geny wszystkich siedmiu założycieli pierwotnej
linii nizinnej, jakich udało się zidentyfikować na podstawie współczesnej, pogłębionej
analizy materiału genetycznego. Naukowcy uznali to za naprawdę niezwykły i
zarazem szczęśliwy zbieg okoliczności. Zważywszy w szczególności na już
wspomniany przeze mnie fakt, że odnawianie gatunku rozpoczęto w bardzo trudnych
warunkach, przy skromnej wiedzy i niezwykle ograniczonej ilości egzemplarzy
wciąż zdolnych do rozrodu. Oczywiście wszystkie zwierzęta linii nizinnej objęte
są ścisłą ochroną na całym świecie, a od 1966 r. niezmiennie figurują w
"Czerwonej Księdze" gatunków zagrożonych wyginięciem.
Zimowe dokarmianie żubrów |
Żubry chodzą dziś po Puszczy Białowieskiej całkowicie
wolno. Są zwierzętami stadnymi, dlatego zazwyczaj tworzą grupy: bądź mieszane
(złożone z byków, krów, cieląt oraz młodzieży obu płci, tzn. osobników w wieku
1-3 lat), bądź też złożone wyłącznie z byków. Niekiedy można spotkać dojrzałe
płciowo pary lub dojrzałe płciowo, samotne samce. Podczas trwającego okresu
wegetacyjnego roślin, czyli od wiosny do jesieni, grupy żubrów składają się
zazwyczaj z 13 do 20 osobników. W zimie, gdy prowadzone jest dokarmianie,
zwierzęta gromadzą się w pobliżu paśników, a ich stada mogą liczyć nawet do 100
sztuk zwierząt. Ale tyle teoria, a w rzeczywistości osobiste spotkanie z choćby
tylko jednym żubrem zagubionym gdzieś w leśnej głuszy czyni naprawdę olbrzymie
wrażenie. Gdy jest ich dwa, trzy czy cztery – człowiek staje niczym rażony
piorunem, bojąc się poruszyć wydając najlżejszy hałas. Gdy na drodze spotyka
się całe stado – nagle z pełną jasnością uświadamiamy sobie swoją małość wobec
osiągnięć natury. I wówczas pojęcie „król puszczy” nabiera całkowicie nowego
znaczenia…
Oko w oko z królem puszczy
Bison from the show reserve |
Czy spotkanie żubra w naturalnym środowisku jest
niebezpieczne? I tak, i nie. Zazwyczaj to zwierzę boi się bardziej, niż my,
dlatego gdy tylko uzna, że dzielący nas dystans jest zbyt mały, odwraca się i
ucieka. Albo przynajmniej odbiega na odległość, jaka stanowi dla niego granicę
bezpieczeństwa, po czym zatrzymuje się i obserwuje nas uważnie, gotowe w każdej
chwili do dalszej ewakuacji. W większości wypadków udaje się zrobić zdjęcie (o
ile aparat mamy w miarę pod ręką i nie musimy sięgać po niego do plecaka czy
torby), a nawet nakręcić film. Natomiast jeśli zwierzę staje się niespokojne i
zaczyna zachowywać niczym byk na hiszpańskiej corridzie (sapie, grzebie
nogami), najlepiej bez zwłoki spokojnie wycofać się i ustąpić mu miejsca. Co
prawda nigdy żadne z nas nie znalazło się jeszcze w takiej sytuacji, tj. nie
byliśmy świadkami agresji ze strony żubrów, ale lepiej dmuchać na zimne i przynajmniej
wiedzieć, jak zachować się w takiej sytuacji.
Ale wracając do głównego tematu: "rezerwat pokazowy
żubrów" to miejsce, gdzie z żubrami spotkać można się w całkowicie
bezpiecznych okolicznościach, ale jego nazwa nie do końca oddaje obecny
charakter tego miejsca. Przede wszystkim nie ma ono żadnego związku z
rezerwatem historycznym, czyli dawną zagrodą hodowlaną, o której pisałam we
wcześniejszej części posta. Obecny rezerwat to raczej rodzaj nietypowego ogrodu
zoologicznego, wytyczonego na naturalnym obszarze leśnym przy wjeździe do
Białowieży od strony Hajnówki, gdzie na powierzchni blisko 28 ha prezentowane
są wszystkie największe zwierzęta zamieszkujące puszczę. Obok już wymienionych
(łosi, jeleni saren, dzików, wilków i rysiów) osobne zagrody zajmują koniki
polskie, z których genów próbowano odtworzyć populację tarpanów (niestety bez
powodzenia), oraz zwierzęta nazywane w Polsce mianem żubroni. Czyli hybrydy
żubra i bydła domowego - ale im poświęcę kiedyś osobny wpis.
Wejście do rezerwatu |
Rezerwat pokazowy |
Wybiegi dla zwierząt pozostają częściowo zalesione i w
całości pokryte są naturalną roślinnością leśną. Wśród nich prowadzą
szutrowo-żwirowo-gruntowe ścieżki dla zwiedzających - nawet największa gapa nie
ma szans się zgubić, bowiem zagrody rozmieszczone są na planie koła, z
centralnie usytuowanym obejściem dla żubrów. Wybiegi dla największych zwierząt
kopytnych dodatkowo podzielone są na nieco mniejsze korrale - jest to niezbędne
dla utrzymania właściwych warunków chowu. Np. koniki polskie i dziki niszczą
bowiem podłoże (czy to wyjadają trawę, czy ryją glebę, czy w końcu zadeptują je
kopytami), dlatego co pewien czas przenoszone są z jednej części wybiegu na
drugą, by umożliwić naturalne odtworzenie podściółki. Dlatego jeśli podchodząc
do ogrodzenia w zasięgu wzroku nie ma ani jednego zwierzęcia, nie warto się
denerwować - najprawdopodobniej spotkamy je w tej samej zagrodzie, ale nieco…
dalej.
Kierunek - rezerwat żubrów |
Rezerwat można zwiedzać indywidualnie, ale można
skorzystać z usług przewodnika. Jeśli zdecydujemy się na pierwsze rozwiązanie,
to informacji o zwierzętach dostarczają ogromne tablice informacyjne
umieszczone przy każdym wybiegu, jak również mniejsze tabliczki prezentujące
szczegółowe dane o poszczególnych gatunkach. Z kolei przewodników warto
najmować w kasie - wówczas mamy gwarancję, że to osoby właściwie przeszkolone i
posiadające licencję. Bo nie brak i domorosłych oprowadzaczy, co prawda
tańszych, ale których wiedzy nikt nigdy nie zweryfikował. W sezonie
turystycznym przy wejściu do rezerwatu stacjonuje również co najmniej jedna
bryczka, z której skorzystać mogą osoby mające trudności z samodzielnym
poruszaniem się, jak również istnieje możliwość wypożyczenia roweru (czy raczej
wózka rowerowego, w którym z powodzeniem zmieści się cała rodzina).
Nowy parking w budowie |
Tak się tutaj parkuje |
Aby dojechać do rezerwatu, wystarczy wyjechać na główną
drogę łączącą Hajnówkę z Białowieżą. Około 3 km przed Białowieżą znajduje się
skrzyżowanie z odchodzącą w kierunku północnym szeroką, leśną drogą gruntową, przy
której stoją wyraźne napisy "Rezerwat żubrów" - biała tablica
informacyjna o charakterze tradycyjnego znaku drogowego oraz drewniane tablice
regionalne wskazujące kierunek jazdy samochodów. Punktem charakterystycznym
jest również drogowskaz "Narewka 18 km". Trzeba wjechać kilkaset
metrów w las, a następnie skręcić w prawo. Jeszcze do niedawna goście zmuszeni
byli parkować na wąskich poboczach ograniczonych głębokimi rowami, a za
pozostawienie pojazdu pobierana była opłata (8 zł), co nieodmiennie kończyło
się co najmniej kilkoma awanturami dziennie dotyczącymi zasadności pobierania
takiej należności. W tym roku prawdopodobnie problem zniknie - nadleśnictwo
będące gospodarzem terenu zainwestowało w budowę cywilizowanego parkingu, za
który już normalnie naliczana będzie opłata. Osobiście mam ogromną nadzieję, że
przy okazji władze leśne pomyślą również o toaletach dla przyjezdnych. Trudno bowiem
w to uwierzyć, ale do tej pory takich nie było (!), nie licząc dwóch cuchnących
sławojek, do których nikt nie miał odwagi się zbliżyć… Wstyd na cały świat.
Kramiki z pamiątkami |
Oczywiście nawet rezerwat pokazowy żubrów nie może obyć
się bez tego charakterystycznego elementu polskiego folkloru, jakim są
prymitywne, drewniane budy z pamiątkami. Miejscowi oferują tu przede wszystkim
maskotki, poduszki, koszulki i wszelkie możliwe zabawki z logo lub emblematem
żubra, napisem Białowieża lub znakiem Białowieskiego Parku Narodowego, lecz
również, i to zasługuje na uwagę, regionalne miody, propolis oraz przyprawy i
zioła rodem z lasu (szczególnie polecany czosnek niedźwiedzi Allium ursinum oraz ziele bukwicy, czyli
czyśćca lekarskiego Stachys officinalis).