Uwijamy się jak w ukropie - stąd brak czasu na
aktualizację wpisów, ale z pewnością sytuacja zmieni się już za miesiąc.
Tymczasem pilnie przygotowujemy się, by mieć o czym (i przy czym) pisać w
długie, zimowe wieczory. Nalewka z pędów sosny nastawiona, kwiat jarzębiny
ususzony, przepięknie pachnące kwiaty jaśminowca zebrane. Teraz nadszedł czas
na wyroby z kwiaty czarnego bzu, które jeszcze kilka lat temu, do czego
przyznaję się bez bicia, traktowałam nieco po macoszemu. A zupełnie
niesłusznie, bo prócz oszałamiającego zapachu i równie oszałamiających
właściwości prozdrowotnych wyróżniają się jeszcze egzotycznym smakiem, którzy
trafia w gusta nawet najwybredniejszych konsumentów.
Kwiaty czarnego bzu to produkt natury zdecydowanie
uniwersalny, który niesie dla każdego coś dobrego. Wykorzystuję je w kuchni w
trojaki sposób:
1) do przygotowania syropu na przeziębienie dla dziecka
2) do
przygotowania aromatycznego dodatku do sezonowych dżemów (czyli coś dla pani
domu)
3) do
przygotowania rewelacyjnej nalewki (domena gospodarza).
W ten oto sposób jedno "kwiatobranie" i trzy
szczęśliwe osoby na świecie więcej.
Kwiat czarnego bzu |
Zbierając kwiaty czarnego bzu staram się zawsze zostawić po
kilkanaście baldachów na krzaku. To ważne, bowiem owoce czarnego bzu uważam za
daleko smaczniejsze niż truskawki czy porzeczki, jak również idealne wprost do
produkcji naturalnie wzmacniających dżemów i konfitur. Chociaż o tym bliżej
pisać będę na jesieni.
Zaczynamy od syropu z kwiatów czarnego bzu:
30 baldachów czarnego bzu
1 kg cukru
2 cytryny pokrojone w plasterki
sok z 1 cytryny
1 litr wody
Mszyce na czarnym bzie |
Podobnie jak w przypadku kwiatów mniszka, również kwiaty
czarnego bzu zbierać należy w słoneczny dzień i najlepiej rano (chodzi o to,
aby zawierały jak najwięcej aromatycznego pyłku). Warto zwrócić uwagę na
ewentualną obecność mszyc - niestety krzewy czarnego bzu, szczególnie te
uprawiane w przydomowych ogródkach, dość często atakowane są przez te nieprzyjemne
pluskwiaki, a do produkcji jakichkolwiek przetworów nie wolno używać roślin
noszących ślady obecności pasożytów. I znów, analogicznie jak w przypadku
kwiatów mniszka, po zebraniu baldachów warto je ponadto na kilkanaście minut
położyć na ziemi, żeby opuściły je wszelkie owady. O ile jednak mniszkiem nie
bałam się potrząsać, żeby przyspieszyć cały proces, to jednak bez traktować
trzeba dużo delikatniej. Kwiaty łatwo uszkodzić, szybko też się osypują, stając
bezużyteczne dla naszych potrzeb. Dlatego nawet jeśli nie są idealnie czyste,
warto zachować spokój i pod żadnym pozorem nie należy płukać ich pod bieżącą
wodą, ponieważ w ten sposób usuwa się z nich to, co najcenniejsze, czyli
aromatyczny pyłek.
Proces warzenia syropu należy zacząć od przygotowania
wysokiego, pojemnego garnka. Poszczególne kwiaty z baldachów rwie się tuż nad
naczyniem w taki sposób, aby spadały bezpośrednio na jego dno. W ten sposób
pachnący pyłek (esencja naszego syropu) trafia dokładnie tam, gdzie powinien.
Pierwsza warstwa gotowa |
Trzeba zwrócić uwagę, aby kwiaty wykorzystywane do
produkcji syropu zawierały jak najmniej zielonych łodyżek. Większość bloggerów
pisze, że odcina je nożyczkami, ale to bzdura - trzeba się tyle naciapać, że po
pierwszym baldachu człowiek ma ochotę się powiesić. Ja odrywam kwiaty ręcznie.
Przy okazji mam jeszcze możliwość sprawdzenia, czy przypadkiem nie wrzucam do
garnka jakiejś liszki albo ślimaczka.
Na dłoni widać żółty osad - to pyłek |
Kwiaty należy układać warstwami przekładając plastrami
cytryny (wystarczy pokroić dwa owoce).
Tradycyjny syrop |
W oddzielnym naczyniu przygotować syrop. Wodę wymieszać z
cukrem, dodać sok z jeszcze jednej cytryny (w razie potrzeby można go zastąpić
kwaskiem cytrynowym w proporcji 20 g kwasku zamiast 1 owocu). Doprowadzić do
wrzenia.
Zalewamy kwiaty |
Wrzącą zalewą zalać kwiaty bzu. Odstawić pod przykryciem
na 72 godziny. Codziennie dwa razy delikatnie zamieszać.
Syrop po wyciśnięciu |
Syrop przefiltrować. Ponownie zagotować i gorący zlać do
wyparzonych butelek. Zapasteryzować.
Gotowe! |
Syrop z kwiatu czarnego bzu podaję synkowi podczas
przeziębienia jako środek rozgrzewający, napotny i rozrzedzający katar. Akurat
mały lubi go pić podawany osobno łyżeczką, ale w przypadku niejadków można
spokojnie dodawać go jako środek słodzący do mleka, kaszy, soków czy herbaty. Wzmacnia
odporność, w szczególności na wirusy, a u dzieci uzupełnia niedobory witamin A,
C, z grupy B oraz potasu, wapnia, magnezu, sodu i fosforu, których niedostatek
może powodować osłabienie i niedomagania zdrowotne. Syrop można też podawać
rozcieńczony wodą jako aromatyczny, rozgrzewający napój, jak również przemycać
go np. w formie dodatku do słodyczy, polewy do lodów, itp. Generalnie jedynym
ogranicznikiem w tym zakresie jest nasza wyobraźnia.
Jeśli chodzi o walkę z przeziębieniami za pomocą kwiatów
czarnego bzu, to dla dużych chłopców też jest coś do zaproponowania. Na bazie
syropu można wyczarować fantastyczną nalewkę dla dorosłych. Poniżej podaję
przepis, którego trzymamy się od lat i który polecam jako najlepszy i dokładnie
sprawdzony. Eksperymentowanie z proporcjami w naszym przypadku skończyło się za
każdym razem niefajnie - gotowy produkt wychodził a to za kwaśny, a to za
gorzki, a to za mało aromatyczny, słowem: niesmaczny. Podczas gdy trzymanie się
przepisu gwarantowało sukces. Z czystym sumieniem polecam:
50 baldachów kwiatów czarnego bzu
2 cytryny
2-3 limonki (razem 20 dag) – NIE WIĘCEJ!
70 dag cukru
1 l spirytusu (96%)
Nalewka z kwiatów czarnego bzu |
Z cukru i 1 litra wody ugotować syrop. Cytryny opłukać
pod strumieniem ciepłej wody, skórki wyszorować szczotką, osuszyć papierowym
ręcznikiem. Pokroić na plasterki. Kwiaty czarnego bzu włożyć do wysokiego
naczynia, przekładając warstwami z plastrami cytryn Zalać syropem. Odstawić w
ciemne miejsce na 10 dni. Codziennie mieszać zawartość zwracając uwagę, czy sok
nie fermentuje. Następnie odcedzić sok i zlać do garnka. Dodać spirytus i sok
wyciśnięty z limonek. Mieszaninę zlać do butelek o dostawić na 14 dni. Po
upływie dwóch tygodni przefiltrować (polecam zwykłe filtry do kawy z ekspresu)
lub zlać ciecz znad osadu. I tu następuje pewna różnica zdań: według przepisu
nalewkę należy odstawić na 4 tygodnie do dojrzenia, podczas gdy osobiście będę
się upierać, że dopiero po co najmniej 6 miesięcy trunek przygotowany zgodnie z
przepisem nabiera właściwych walorów smakowych.
Bez z truskawkami |
I na koniec coś absolutnie wyjątkowego dla wszystkich
specjalizujących się w produkcji słodkich przetworów. Dawno temu gdzieś w
Internecie znalazłam przepis na dżem truskawkowy z dodatkiem aromatycznych
kwiatów czarnego bzu. Przyznam się, że średnio lubię truskawki, ale z
ciekawości postanowiłam przygotować sobie ze dwa słoiczki dżemu, ot tak dla
sprawdzenia. Od tego czasu bardzo żałuję, że świeżych kwiatów bzu nie da się
znaleźć w lipcu czy sierpniu, aby dodawać je również do duszonych jabłek,
konfitur wiśniowych czy powideł śliwkowych, bowiem nadają każdemu oklepanemu
produktowi zdecydowanie nowego wymiaru smaku.
Do dżemu potrzeba:
1/2 kg truskawek
Pyyychota! |
200 g cukru żelującego
1 cytryna
4 baldachy kwiatów dzikiego bzu.
Cytrynę sparzyć wrzątkiem. Z jednej połówki owocu zdjąć
skórkę i utrzeć na bardzo drobnej tarce. Truskawki umyć, obrać, pokroić w
ćwiartki, przełożyć do garnka. Zasypać cukrem z dodatkiem skórki cytryny,
wymieszać i odstawić. Baldachy bzu oczyścić z owadów zawiązać w gazie. Gdy
truskawki puszczą sok, dodać 2 łyżki soku z cytryny, włożyć zawinięte w gazę
kwiaty bzu i doprowadzić do wrzenia. Gotować na wolnym ogniu aż do uzyskania
pożądanej konsystencji dżemu. Wyłowić kwiaty bzu, a dżem przełożyć do
wyparzonych słoików. Zakręcić i zapasteryzować.
Gdy taki słoiczek z aromatycznym, pachnącym
świeżymi owocami i wiosennymi kwiatami dżemem otworzy się w mroźny, zimowy
dzień, gdy za oknem pada śnieg, a w kominku wesoło trzaska ogień, każdego
ogarnia uczucie błogości i spokoju. A zmysły na kilka chwil przenoszą nas na
zieloną, zalaną słońcem łąkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz